Bocian odlatuje z Polski – statystyki urodzeń
Zaglądając do statystyk urodzeń można zauważyć, że bociany uznają, że nic tu po nich. Tymczasem, tak samo jak dzieci nie znajduje się już w kapuście, tak samo manna, potrzebna do ich wykarmienia sama nie spada z nieba. Spadający poziom dzietności jest nierozerwalnie związany z poziomem życia Polaków.
Baby boom i baby blues
W ostatnich latach jednym z dominujących tematów w polityce społecznej jest spadek liczby narodzin. Główny Urząd Statystyczny szacuje, że za 40 lat będzie nas mniej aż o 6 milionów. O ile na jedną kobietę przypada teraz średnio 1,38 dziecka, dopiero średnia 2,1 gwarantuje zastępowalność pokoleń. Od 1989 r. utrzymuje się spadek urodzeń, z małą tendencją wzrostową na początku 2009 roku, kiedy narodziło się 418 tysięcy dzieci. Wzrost ten odnotowano głównie wśród rodzin zamieszkałych w miastach i wielkich aglomeracjach. Właśnie wtedy na macierzyństwo decydowały się kobiety z wyżu demograficznego na początku lat 80., kiedy urodziło się prawie 700 tysięcy nowych obywateli. Zdaniem ekspertów ten boom zawdzięczamy również lepszym warunkom na rynku pracy w latach 2007 i 2008.
Według danych GUS za trzy kwartały 2012 roku, w Polsce urodziło się 293 709 dzieci w tym 151 390 chłopców i 142 319 dziewczynek. W ciągu kilku ostatnich lat liczba ta dramatycznie spada. Dla porównania, w całym 2011 roku urodziło się 100 tysięcy więcej dzieci (388 tys.) i było to i tak o ponad 24 tys. mniej niż w całym 2010 roku, kiedy to urodziło się ich ponad 413 tys.
Bocianie przyloty i odloty
Podczas gdy miasto i aglomeracje zapełniają się nowymi obywatelami (łatwiej tam o pracę), drugim, wyludniającym się biegunem są tereny przygraniczne.
Najmniej zaludnianym polskim województwem jest od lat opolskie – w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku urodziło się tam tylko 6704 dzieci, z przewagą chłopców. Najmniej urodzeń zanotowano również w województwach: lubuskim (7837 – z przewagą chłopców), podlaskim (8463, również więcej chłopców).
O ile bociany nie lubią opolskiego, na dobre zadomowiły się w województwie mazowieckim. W pierwszych trzech kwartałach 2012 roku, w województwie mazowieckim urodziło się 43 546 dzieci. Wydaje się to dużo, jednak prawdziwy boom na dzieci na Mazowszu zanotowano w 2010 roku. Z tego rocznika pochodzi przeszło 60 tys. małych Mazowszan. W ostatnich latach, dobra sytuacja panowała w województwie śląskim. W 2008, 2009, 2010 rodziło się tam średnio 47,5 tys. dzieci. W 2011 roku ta liczba spadła do 44,8 tys., zaś w zeszłym roku (w trzech kwartałach) do 33,7 tys.
Szukając dzieci w kapuście
Posiadanie dziecka staje się luksusem, na który pozwolić najłatwiej mogą sobie ci, którzy mają ugruntowaną pozycję zawodową, jednak przeglądając sondaże na ten temat, można podważyć tą powtarzaną w mediach tezę.
Z badań przeprowadzonych przez instytut Homo Homini dla Dziennika Gazeta Prawna wynika, że do posiadania większej ilości dzieci Polaków mogłyby skusić większe zarobki i pewność zatrudnienia. Tak odpowiedziała ponad połowa (53%) respondentów. O ile musiałaby być większa pensja? Minimum o 50% – tak odpowiedziało 29% badanych. Badani wskazują też na duże zapotrzebowanie rodziców na przedszkola i żłobki, dostępne dla wszystkich chętnych (57%), płatne urlopy wychowawcze dla wszystkich (49%), dłuższe macierzyńskie (43%), becikowe (33%), a także możliwość wspólnego opodatkowania nie tylko z małżonkiem, ale także z dziećmi (na co wskazała niemal 1/3 badanych). Ciekawie procentowo rozłożyły się odpowiedzi „to nie ma znaczenia i tak planuję/ nie planuję zakładania rodziny”. Rodziny nie zamierza zakładać 22% z nich, a 23% zamierza ją powiększyć bez względu na zarobki. Poza czynnikami ekonomicznymi liczą się więc także inne, nieprzekładalne na politykę – kulturowe, społeczne, psychologiczne.
Dziecko czy mercedes?
Manna, niezbędna do wyżywienia dzieci, jednak sama z nieba nie spada. Z raportów Centrum im. Adama Smitha wynika, że wydatki na dzieci w ostatnich latach drastycznie wzrosły. W 2008 roku eksperci wyliczyli, że na utrzymanie dziecka do 20. roku życia rodzice wydają średnio ogółem 160 tys. zł., tyle za ile można kupić luksusowy samochód. To koszty szkoły, wyżywienia, ubrania. Tymczasem w 2012 roku kwota ta wzrosła jeszcze o 30 tysięcy. Są to tylko szacunki, trzeba pamiętać, że ceny w ciągu 20 lat mogą być płynne, częściej jednak rosną, niż spadają. W zeszłym roku wzrosły opłaty za przedszkola. Życie nie nadąża za ustawodawstwem. Nianie nadal tworzą szarą strefę (bardziej opłaca im się pracować nielegalnie). Z odsieczą często przychodzą babcie i dziadkowie, którzy najczęściej zajmują się wnukami bez żadnych dodatkowych opłat. Jakby tego było mało, wzrósł podatek VAT na ubranka dziecięce – z 8 do 23%.
Co dwie pensje to nie jedna
Wg Wiktora Wojciechowskiego, głównego ekonomisty Kredyt Banku, potrzebujemy rozwiązań, które pozwolą na maksymalnie płynne łączenie obowiązków z pracą. Z jednej strony jest to zwiększenie dostępności żłobków i przedszkoli oraz zorganizowanie w większym zakresie opieki nad dziećmi w szkołach, po godzinach nauki. Z drugiej, dla rodziców bardziej powszechne powinny być elastyczne formy zatrudnienia, które pozwolą rodzicom skuteczniej opiekować się dziećmi.
Zgodna z nim jest prof. SGH, Irena Kotowska, – Im więcej kobiet na rynku pracy, tym większa dzietność – mówi. – A ta liczba jest skorelowana z warunkami łączenia pracy z życiem osobistym. Żeby kobiety chciały mieć dzieci, trzeba stworzyć im takie warunki, żeby mogły pracować.
Wiąże się to też niestety z mniejszą pensją, przez co kobiety zaczynają kalkulować, co im się bardziej opłaca: zostać w domu i polegać na pensji mężczyzny, czy wrócić szybciej do pracy, ale liczyć się z „poszatkowanym” i niepełną pensją.
Firma przyjazna mamie
Miesięczniki ”Dziecko” i ”Poradnik Domowy” ogłosiły VII edycję konkursu ”Firma przyjazna mamie”, w której nagradzani są pracodawcy, którzy ułatwiają rodzicom godzenie kariery zawodowej z wychowywaniem dzieci. W ubiegłorocznej edycji nagrodzone zostały firmy takie jak Baumit, Aesculap Chifa SP Z.O. O. i wyróżniono takie instytucje jak Urząd Miasta Poznania czy Śląska Wyższa Szkoła Zarządzania.
Zielona, ludna wyspa
Mówi się, że Europa się starzeje, jednak Irlandia to prawdziwy europejski ewenement w dziedzinie dzietności. W ciągu ostatnich kilku lat kraj ten powiększył się o ponad 360 tys. młodych obywateli. Zielona wyspa ma najwyższy wskaźnik urodzeń w Europie. Na każde tysiąc osób rodzi się tam dziesięcioro dzieci, tymczasem średnia europejska wynosi niespełna 1,2 dziecka. Tuż za Irlandią plasują się Wielka Brytania, Francja i Szwecja.
Irlandzki zasiłek na dziecko (Child Benefit) miesięcznie wynosi 130 euro. Oprócz niego rodzina przez pół roku otrzymuje zasiłek macierzyński (Maternity Benefit) w wysokości prawie 1000 euro miesięcznie. Do szóstego roku życia dziecka dostaje się także dodatek do Child Benefit.
Brytyjski pakiet socjalny jest jeszcze bardziej rozbudowany. Kobiety zdecydowane na urodzenie dziecka w Wielkiej Brytanii mogą liczyć na m.in. becikowe (Sure Start Maternity Grant), zasiłek na dziecko (Child Benefit), kredyt podatkowy (Child Tax Credit), dodatek dla osób o niskich dochodach (Working Tax Credit), a także dziecięcy fundusz powierniczy i zapomogę szkolną. Urlop macierzyński (Maternity Leave) jest przewidziany dla każdej legalnie pracującej matki, niezaleznie czy pracuje ona w pełnym wymiarze godzin, czy na pół etatu. Trwa on 52 tygodni, z czego 39 tygodni jest płatnych. Krótki urlop wychowawczy dla ojców (Paternity Leave), który trwa maksymalnie 14 dni, również jest możliwy.
Słodka Francja
Francja jest jednym z niewielu krajów, gdzie jest wysoki przyrost naturalny, a jednocześnie wysoki odsetek kobiet pracuje. Wynika to z połączenia kilku czynników: polityki państwa, lecz także czynników bardziej społecznych.
Wizerunek pracującej zawodowo matki jest tutaj bardzo pozytywny, uważa się ją za swego rodzaju „supermenkę”, dającą sobie radę na wszystkich frontach. Przykład daje sama była minister sprawiedliwości, Rashida Dati, która przychodziła na obrady parlamentu razem ze świeżo urodzoną córką.
Urlop macierzyński jest pełnopłatny i trwa 16 tygodni, ojcowski jako dodatkowy, także, ale trwa 2 tygodnie. Urlop wychowawczy na pierwsze dziecko może trwać maksymalnie sześć miesięcy, podczas których wypłacana jest średnio połowa płacy minimalnej, czyli ok. 500 euro. W przypadku kolejnych kwota jest nieco wyższa – 750 euro.
Istnieje też instytucja opiekunek dziennych, akredytowanych przez państwo, które płaci za nie składki społeczne. Pensję wypłacają im rodzice, ale dostają do tego od 150 do 300 euro dodatku od państwa. Dosyć popularne są także żłobki z wykwalifikowanym personelem. Chodzi do nich 10% dzieci poniżej 3 lat (a i tak miejsc w żłobkach brakuje). I tu większość kosztów pokrywa państwo, a resztę dopłacają rodzice, zależnie od wysokości zarobków.
Najważniejsza konsekwencja
Żelazna konsekwencja w prowadzeniu polityki społecznej czy też prorodzinnej jest równie ważna, jak konsekwencja w wychowywaniu dzieci. To najważniejsza cecha niezbędna do prowadzenia polityki prorodzinnej, na którą wskazują eksperci. Program polityki w tych dziedzinach powinien być programem na lata, a nie zaś do następnych wyborów. – Tak jest we Francji i w Skandynawii, choć modele są różne. Model skandynawski oparty jest na zapewnianiu równości na rynku pracy, natomiast we Francji głównie na materialnym wspieraniu rodzin. Ważne, że w obu przypadkach to konsekwentnie budowane polityki – podkreśla dr Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.