Wywiad: Badanie zmian skórnych po wakacjach
Lato powoli dobiega końca. Dobrze, jeśli pamiątką po nim jest delikatnie muśnięta słońcem skóra maluszka. Jednak zdarza się, że o wakacyjnych podróżach przypominają zmiany posłoneczne. Ich diagnostyka jest możliwa dzięki nowej, niezbyt rozpowszechnionej w Polsce metodzie spektrofotometru. Na czym to polega i czy rzeczywiście każda zmiana na skórze dziecka powinna być kontrolowana przez specjalistę? Wyjaśnia Anna Stępień – dermatolog, która po raz pierwszy w Polsce użyła metody spektrofotometrii w diagnostyce zmian skórnych.
Jak bada się w Polsce zmiany skórne pod wpływem szkodliwych promieni słonecznych?
Anna Stępień: Wakacje – poza przyjemnościami – niosą ze sobą także corocznie zagrożenia dla skóry. Pozbawiona osłony ciepłych ubrań może być ona gryziona, podrażniana, uczulona oraz parzona. Większość tych stanów goi się samoistnie i nie wymaga leczenia. Jeśli jednak utrzymują się powyżej 3 tygodni – tyle trwa średnio cykl odnowy skóry – wówczas zaczynają budzić niepokój. Najczęściej wystarcza rzut oka doświadczonego lekarza, by wiedzieć czy niepokój jest uzasadniony. W większości gabinetów dermatologicznych są też obecnie dermatoskopy ręczne, umożliwiające ocenę skóry w dużym powiększeniu.
Czym od innych metod różni się diagnostyka za pomocą spektrofotometru?
A.S: Metoda ta, zwana też skrótowo SIA-skopią jest odmiana dermatoskopii cyfrowej, wspomaganej komputerowo. Jej przewaga polega na tym, że nie tylko ocenia powierzchnie skóry, ale pokazuje ja także ”w głąb”, tak jak jest to przy wycinku i oglądaniu preparatu. Nie wymaga jednak kaleczenia skóry, jest całkowicie bezinwazyjna i nieszkodliwa dla pacjenta. Pozwala też na zapisanie obrazu podejrzanej zmiany w pamięci komputera, porównanie obrazów w czasie, ich drukowanie i przesyłanie e-mailem .
Gdzie można skorzystać z takiej metody diagnostyki i ile kosztuje badanie?
A.S: Według najnowszych informacji w Polsce są 4 takie aparaty na wyposażeniu prywatnych klinik. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje badania – być może w przyszłości…
Jak długo trwa badanie?
A.S: Pojedyncza zmianę analizuje się przez kilka minut – w przypadku wielu znamion należy ten czas pomnożyć przez liczbę zmian.
Jakie zmiany skórne u dzieci powinny budzić niepokój rodziców po wakacjach?
A.S: Znamiona, których wygląd zmienia się, są u dzieci częste. Te zmiany czasem wynikają tylko z rozwoju całego ciała lub naturalnego przebiegu rozwijania się znamienia, ale to powinien ocenić lekarz. Osobiście uważam, że wszelkie zmiany w wyglądzie znamion na taką konsultację zasługują.
Częsta choroba to w ostatnich latach borelioza. Cechuje ją niebolesny, powiększający się i długo (co najmniej kilka tygodni) trwający rumień, czyli czerwona plama. Wymaga miesięcznego leczenia antybiotykiem. Z kolonii lub wakacji na wsi dzieci przywożą nierzadko wszy (te widać zwykle gołym okiem), a także świerzb. U dziecka normalnie często mytego jego jedynym objawem bywa wyjątkowo dokuczliwy wieczorny świąd i drapanie się, mogą się pojawiać też drobne grudki i ślady zadrapań. Nie zdiagnozowany w porę grozi szybkim rozszerzeniem się infekcji na pozostałych domowników lub towarzyszy zabaw w przedszkolu lub szkole. Równie zakaźna jest grzybica, zwłaszcza ta nabyta od zwierząt. Jej źródłem bywają koty, psy, bydło, wakacyjne jazdy na osiołkach lub wielbłądach. Blaszkowate złuszczające ogniska szerzą się dość szybko, na skórze głowy mogą doprowadzić do utraty włosów. Leczenie trwa czasem nawet 5-6 miesięcy.
Jakie mogą być skutki zlekceważenia znamion i zmian na skórze dziecka?
A.S: Z większością stanów chorobowych młody organizm daje sobie radę, ale – choć rzadko – zdarza się przeoczenie schorzenia, które byłoby łatwo uleczalne, gdyby w porę zainterweniował lekarz. Przeoczenie schorzeń pasożytniczych zwykle owocuje niewygodnym i długotrwałym leczeniem całej rodziny.
Jak rodzice powinni zapobiegać problemom skórnym u dzieci związanym ze szkodliwym działaniem słońca i jak często powinno się zabierać malucha na wizyty kontrolne u dermatologa?
A.S: Zadaniem nie tylko lekarzy, ale również rodziców jest przede wszystkim nie szkodzić, czyli chronić dzieci do chwili ich „dojścia do rozumu”. W omawianej sprawie oznacza to ograniczanie dostępu ultrafioletu do skóry. Stosowanie kremów z filtrami w celu zapobiegania oparzeniom, zwiększającym ryzyko rozwoju nowotworów w wieku późniejszym oraz nie pozwalanie nastolatkom na korzystanie z solariów, które zostały przez WHO jednoznacznie uznane za czynnik rakotwórczy. Niestety nadal w Polsce często nadal nawet lekarze o tym nie pamiętają.
Dziękujemy za rozmowę
Dr Anna Stępień
– Specjalista dermatologii z wieloletnim doświadczeniem. Kierownik dermatologicznego Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej.
www.stepien-dermatolog.pl