Raczkowanie
Raczkowanie zwykle bezpośrednio poprzedza naukę samodzielnego chodzenia, a opanowanie tej niełatwej umiejętności nie tylko pozwala maluszkowi sprawnie przemieszczać się po domu bez pomocy mamy czy taty, ale również stwarza wiele okazji do zabaw niezbędnych dla jego prawidłowego rozwoju. O czym więc każdy rodzic powinien wiedzieć zanim jego pociecha o własnych siłach zacznie stawiać pierwsze „dorosłe” kroki?
Od pełzania do stąpania na nóżkach
Wstępem do samodzielnego poruszania się jest zazwyczaj pełzanie przypominające ruchy foki – leżące na brzuszku dziecko podpiera się na przedramionach i ich siłą pociąga resztę swojego ciała (nóżki nie biorą udziału w tej aktywności, pomagają jedynie w zachowaniu równowagi). Początkowo maluch może pełzać w kółko, a nawet wspak, stopniowo jednak zacznie ruszać do przodu. Po kilku lub kilkunastu dniach malec uklęknie i podpierając się na rączkach będzie kiwał się na wszystkie strony, potrafiąc utrzymać się w tej pozycji przez dłuższą chwilę. Z miejsca ruszy jednak dopiero gdy poczuje, że może oderwać kończyny od podłoża, a kiedy to nastąpi – będzie w końcu raczkować! Etap ten zaczyna się najczęściej między 8 i 9 miesiącem życia, ale równie dobrze może rozpocząć się nieco wcześniej, trochę później lub w ogóle nie nastąpić – ok. 10 % dzieci „odpuszcza” go sobie i od razu zaczyna chodzić. Zdecydowana większość maluchów woli jednak najpierw poraczkować, gdyż w pozycji poziomej łatwiej im utrzymać równowagę, a ciągle jeszcze sprawniejsze ręce pomagają odciążyć mięśnie słabszych nóżek. Mimo częstych początkowo trudności, dzieci prędko nabierają wprawy w tej formie lokomocji i mogą dzięki niej naprawdę szybko się przemieszczać. Mniej więcej w tym samym czasie mięśnie pleców i brzuszka są już na tyle silne, by maluch mógł samodzielnie siedzieć, a stąd już niedługa droga by zaczął chodzić. Zanim to nastąpi, podtrzymywany pod paszkami powinien sprężynować (wesoło podrygiwać w miejscu, uginając nóżki) oraz podciągać się na rękach i próbować chodzić bokiem, podtrzymując się mebli. W końcu nadejdzie wyczekiwany dzień – odważy się przejść kilka kroków bez trzymanki! Odtąd umiejętność tę będzie sukcesywnie doskonalił.
Korzyści płynące z raczkowania
Raczkowanie nie jest koniecznym etapem rozwoju ruchowego, jest jednak bardzo korzystne, gdyż prawidłowo ustawia panewki biodrowe, kształtuje naturalną krzywiznę kręgosłupa na odcinku szyjnym (lordozę) i wzmacnia mięśnie stabilizujące kręgosłup (mięśnie brzucha, pleców, barków, szyi i lędźwi). Poza tym usprawnia nadgarstki dziecka i ustawia jego stopy we właściwej (nie koślawej i nie szpotawej, ale prostej) pozycji. Wszystko to sprawia, że u maluchów chętnie raczkujących, rzadziej w późniejszym wieku występują wady postawy. Naprzemienne poruszanie rękami i nogami sprawia też, że między lewą i prawą półkulą mózgu aktywizują się połączenia nerwowe, pozwalające im ściśle ze sobą współpracować. Ich nieprawidłowe współdziałanie może stać się później przyczyną problemów z koncentracją, dysleksją, chodzeniem czy jazdą na rowerze, nie trzeba się jednak stresować jeśli maluch nie chce raczkować – połączenia między półkulami powstają także przy wielu innych okazjach. Raczkowanie ma ponadto tę zaletę, że uczy orientacji w przestrzeni i oceniania odległości, przyczynia się do rozwoju widzenia dwuocznego, słyszenia dwuusznego, a nawet stymuluje rozwój mowy, jej ośrodek znajduje się bowiem w tej samej części mózgu co ośrodek równowagi, zatem ćwiczenie koordynacji ruchowej wpływa także na usprawnienie nauki mówienia. Co więcej, w tym czasie dziecko zaczyna dostrzegać własne ja, a ponieważ w jego otoczeniu przybywa mnóstwo fascynujących rzeczy, rozwija się też jego inteligencja i rośnie chęć do zdobywania nowych umiejętności.
Jak wspomagać raczkowanie?
Rozwój ruchowy zależy nie tylko od temperamentu dziecka, jego psychiki i ogólnej budowy ciała, ale także w dużej mierze od warunków, jakie stwarzają mu rodzice. Częste noszenie maluszka na rękach, podawanie mu wszystkiego czego zażąda, a także pozostawianie go na długi czas w kojcu lub łóżeczku może opóźniać raczkowanie, nie zapewnia bowiem ani warunków do ćwiczeń, ani powodu do podjęcia wysiłku. Dlatego warto jak najczęściej kłaść brzdąca na dywanie (by jego jeszcze niezbyt sprawne nóżki nie rozjeżdżały się na boki), ubierać go w wygodne i niekrępujące ruchów ciuszki (najlepiej ze wzmocnieniami na kolankach) i pozwalać mu beztrosko się bawić. Jeżeli ma trudności z dźwiganiem ciała nad podłogą, możemy podkładać mu pod brzuszek specjalny wałek treningowy, jeśli natomiast raczkuje do tyłu – lekko podpierać jego stópki (wtedy odruchowo będzie prostować nogi i odbijać się od naszych dłoni). Aby zachęcić malca do raczkowania, warto umieszczać w pewnej odległości od niego atrakcyjne przedmioty lub przywoływać go, pokazując mu jego ulubione maskotki. Mobilizująco działają też uciekające przed nosem zabawki na sznurku, turlające się piłeczki i tory przeszkód z poduszek, wałków pod głowę czy pudełek. Można też bawić się z dzieckiem w berka na czworakach – to okazja do wspaniałej zabawy zarówno dla niego, jak i dla nas. Niewskazane jest natomiast wsadzanie malucha do chodzika, prowokowanie go do wstawania i prowadzenie za rączkę – taki przedwczesny pośpiech nie tylko zniechęca do raczkowania, ale również może być szkodliwy dla kręgosłupa i rozwijającego się mózgu dziecka.
Na co trzeba zwrócić uwagę?
Przede wszystkim na to czy dziecko raczkuje prawidłowo – ręce i nogi muszą pracować naprzemiennie (lewa ręka – prawa noga, prawa ręka – lewa noga), a nie jednocześnie (maluch nie powinien kicać jak zając). Jeśli zauważymy, że jakaś część ciała jest stale napięta, że dziecko zaciska dłonie w piąstki, trzyma krzywo główkę, przewraca się ciągle w tę samą stronę lub podwija pod siebie zawsze tę samą nóżkę, poradźmy się neurologa, który zaleci odpowiednie ćwiczenia. Wizyta u lekarza jest konieczna również jeśli w odpowiednim ku temu wieku malec nie wykazuje zainteresowania jakąkolwiek formą przemieszczania się. Takie przypadki, na szczęście, nie zdarzają się często, a większość maluchów szybko uczy się raczkować i czerpie z tego dużo przyjemności. Musimy jednak mieć na względzie, że rosnąca ciekawość świata będzie kazała dziecku zaglądać do każdego zakamarka, wszystkiego próbować dotknąć i jak najszybciej docierać do upatrzonych miejsc, nawet jeśli będziemy się starali odwrócić jego uwagę. A ponieważ maluch nie zdaje sobie sprawy z czyhających nań zagrożeń, dlatego naszym obowiązkiem jest nie tylko zapewnienie mu właściwej opieki oraz przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa, ale również – w miarę możliwości – przystosowanie domu do potrzeb jego najmłodszego mieszkańca.