Przygody Tappiego
Dla fanów skandynawskich klimatów jest Trylogia Nordycka, alternatywna wersja naszej historii w „Ragnarok 1941”, „Miecz i kwiaty” dla fanów krucjat, wielbicieli Karaibów można zaprosić na „Karaibską krucjatę”, a czytelników Patricka O’Briana do zapoznania się z „Listami Lorda Bathursta”, lubujących się w fantasy bez problemu namówimy na „Martwe jezioro” i jego kontynuację, a na zakończenie mamy thriller „Miasteczko Nonstead”.
Rok temu do grona fanów Marcina dołączyły dzieci i tutaj mam zamiar skupić się na tych najmłodszych czytelnikach (a raczej ich rodzicach, bo to oni decydują co będą kupować/czytać swoim pociechom). „Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu”, bo o tej książce mowa, to tak naprawdę debiut Marcina jako autora książek dla dzieci. I zdecydowanie trzeba powiedzieć, że bardzo udany.
Książka opowiada o wikingu Tappim, który mieszka w swojej skrzypiącej chacie w Szepczącym Lesie – jest to dwanaście krótkich historyjek (w sam raz na do czytania przed snem!), które składają się na jedną wielką przygodę naszego bohatera. W trakcie wydarzeń poznaje wielu nowych przyjaciół – w tym renifera Chichotka, który zostaje kompanem wikinga (teraz uświadomiłam sobie, że para ta przypomina mi Shreka i Osła). Cała przygoda bohaterów rozpoczyna się gdy okazuje się, że muszą uratować przyjaciela, kowala Sigurda, porwanego przez złego jarla Surkola. W czasie podróży przytrafiają im się rzeczy zarówno dobre, jak i złe, jednak z każdej opresji wychodzą obronną ręką, a na dodatek z każdej sytuacji potrafią wyciągnąć naukę, którą dzielą się z czytelnikiem. Historia przygód Tappiego i Chichotka pokazuje jak ważne są przyjaźń, uśmiech, marzenia, spełnianie dobrych uczynków, miłość czy odwaga.
Autor wykonuje sporo bezpośrednich zwrotów do czytelnika w momentach w których chce wytłumaczyć pewne rzeczy, dzięki temu dowiedziałam się kim jest jarl, a dzieci mogą dowiedzieć się także kim byli wikingowie, trolle oraz dlaczego nie wolno krzyczeć w lesie. Bezpośrednie zwroty sugerujące zapytanie o zdanie Mamusię lub Tatusia dodatkowo budują autorytet rodziców w oczach małych czytelników. Na uwagę zasługuje także wydanie. Twarda okładka z przyciągającą uwagę ilustracją przedstawiającą Tappiego z Chichotkiem. W środku każda strona ozdobiona grafiką z żołędziami, a także obrazki przedstawiające bohaterów w różnych sytuacjach: zabawnych, strasznych, smutnych czy wesołych.
Swoją przygodę w Szepczącym lesie rozpoczęłam samotnie, by następnie kontynuować jej czytanie siostrze (która czytać się dopiero uczyła). Po dwóch historyjkach sama zabrała się za lekturę – to było w marcu. Dziś jest po samodzielnym czytaniu i kilkunastokrotnym wysłuchaniu poszczególnych opowieści na dobranoc przeczytanych przez rodziców. I chce więcej! Nie pozostaje mi nic innego jak spełnić życzenie siostrzyczki. Na półce już czeka na nią kontynuacja przygód wikinga i małego renifera – „Podróże Tappiego po Szumiących morzach”.
Recenzję napisała Agnieszka Amrogowicz