Blisko 3 razy mniej noworodków w inkubatorach dzięki „STS”
Nowe standardy opieki okołoporodowej obowiązują zaledwie od kwietnia br., ale ich efekty możemy już obserwować. Według danych Szpitala Położniczo-Ginekologicznego Łubinowa 3 w Katowicach, dzięki kontaktowi „skóra do skóry” (STS) zaledwie co 25 noworodek trafia obecnie po porodzie do inkubatora.
W Polsce od 8 kwietnia 2011 r. obowiązuje nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia, regulujące standardy opieki okołoporodowej. Zgodnie z nim kobieta ma prawo do wybrania miejsca, gdzie chce rodzić oraz położnej, którą chce mieć przy sobie. Rodząca też decyduje o pozycji, w jakiej chce urodzić swoje dziecko. Nowością jest wprowadzenie dwugodzinnego kontaktu matki z noworodkiem „skóra do skóry”. O korzyściach z tego „pierwszego spotkania” przekonują nie tylko mamy i lekarze, ale przede wszystkim dane dotyczące zdrowia nowonarodzonych maluchów. Liczba noworodków z problemami adaptacyjnymi urodzonych na przestrzeni luty-lipiec 2011 w stosunku do roku 2010, czyli przed wprowadzeniem kontaktu „STS” ( z ang. „Skin To Skin”) spadła średnio z 11 do 4 procent. To oznacza, że zaledwie co 25 noworodek trafia obecnie do inkubatora – wynika z danych Szpitala Położniczo-Ginekologicznego Łubinowa 3 w Katowicach.
Korzyści zdrowotne dla malucha
Noworodki, którym umożliwiono bliski kontakt z mamą po porodzie, szybciej osiągają właściwą temperaturę ciała, adaptację układu oddechowego oraz rzadziej występują u nich bezdechy. Takie dzieci szybciej przybierają na wadze, a przede wszystkim nabywają odporność wraz z pierwszym mlekiem matki, czyli tzw. siarą. Co więcej, kontakt „skóra do skóry” oprócz poczucia bezpieczeństwa dziecka, zapewnia regulację temperatury jego ciała.
– Wcześniej bywało tak, że zanim dziecko przekazano matce to najpierw było mierzone, ważone, myte i ubierane. W tym czasie traciło temperaturę. Kobieta w strefie górnej części ciała mam 37 stopni, więc dziecko ogrzewa się od niej. U noworodków największym problemem jest utrzymanie temperatury, a gdy występuje jej spadek, to mogą pojawić się zaburzenia oddychania. Najczęściej objawia się to „postękiwaniem” dziecka i widoczny jest wysiłek oddechowy. Wówczas maluszek musiał trafić do inkubatora, żeby go troszkę dogrzać i poobserwować. Natomiast teraz jest zdecydowanie mniej dzieci w inkubatorach oddzielonych od matek. Największe korzyści z „pierwszego kontaktu” zaobserwowaliśmy już w lutym, kiedy to praktycznie nie było dziecka w inkubatorze – opowiada Katarzyna Cegiełka.
Gdy mama nie może, to tata pomoże
Przeciwwskazaniem do pierwszego tak bliskiego spotkania mamy z dzieckiem po porodzie jest pilna potrzeba wykonania zabiegu położniczego, który wymaga krótkotrwałego znieczulenia ogólnego pacjentki. W takich sytuacjach mamę zastępują ojcowie.
– Zdarzyły nam się dotychczas dwie takie sytuacje, że dziecko pierwszy kontakt miało z tatą zamiast mamy. Panowie choć w pierwszej chwili byli troszkę zestresowani i przerażeni naszym pytaniem o chęć zastąpienia mamy w pierwszym kontakcie z dzieckiem, podołali sytuacji znakomicie. Było to naprawdę niesamowite wrażenie nie tylko dla nich, ale i dla obecnego przy tym personelu szpitala – wspomina Katarzyna Cegiełka.
Dwie godziny bywają za krótkie
W chwili narodzin dziecko rozpoczyna życie w nieznanym sobie jeszcze środowisku pozamacicznym, podejmując samodzielnie podstawowe funkcje życiowe. Najlepsza dla rodzącego się dziecka jest sytuacja, kiedy może ono łagodnie przejść z macicy w ramiona matki. Dziecko nadal słyszy bicie jej serca i czuje jej ciepło. W ten sposób minimalizuje się stres związany z porodem.
– Kontakt ten w zależności od stanu zdrowia mamy trwa nieprzerwanie minimum 2 godziny. Zdarza się jednak, że mamy potrzebują więcej czasu, żeby nacieszyć się swoim maleństwem. Lekarz osłuchuje dziecko przy matce. Robi to subtelnie, żeby kontaktu tego nie naruszać. Matce zgodnie z zasadą „hands off” jedynie słownie doradza się jak karmić dziecko. Dopiero, gdy noworodek jest najedzony i mama wyrazi zgodę, zabierany jest do mierzenia, ważenia i szczegółowych badań – mówi Katarzyna Cegiełka, oddziałowa pielęgniarek na Łubinowej 3.
Dla matki kontakt „skóra do skóry” umożliwia przede wszystkim poznanie dziecka, które dotychczas jedynie czuła pod sercem. Ułatwia jej odnalezienie się w nowej sytuacji, jaką jest macierzyństwo poprzez bardziej naturalne jego rozpoczęcie. – Przy pierwszym porodzie nie miałam możliwości tak bliskiego i szybkiego kontaktu z dzieckiem. Wczoraj pierwszy raz mogłam przytulić Polę zaraz po porodzie. To niesamowite i niezapomniane wrażenie. Przede wszystkim z tego względu, że uspokaja matkę. Nosimy je pod sercem dziewięć miesięcy i zastanawiamy się czy jest zdrowe, czy ma paluszki, rączki i nóżki. Taki pierwszy kontakt to spełnienie marzeń matki, która w końcu widzi swoje maleństwo i czuje jego zapach – mówi Ewa Podhajska, mama urodzonej przez cesarskie cięcie Poli oraz dwuletniej Mai.
Personel uczy się z rodzicami
Kontakt „ciało do ciała” w katowickiej placówce realizowany jest od jesieni zeszłego roku. Wprowadzany był stopniowo małymi krokami, gdyż nie tylko mamy musiały się do niego przekonać, ale też personel.
– Wspólnie z rodzicami nabywaliśmy doświadczenia i dostrzegaliśmy korzyści, jakie daje to „pierwsze spotkanie” dla mamy i dzieci – mówi oddziałowa z katowickiego Szpitala Położniczo-Ginekologicznego przy Łubinowej. Na zachodzie kontakt matki z noworodkiem „skóra do skóry” to nic niezwykłego. W Polsce powszechnym standardem dopiero będzie. Na szczęście dla dzieci i ich rodziców to kobiety wybierają placówkę, w której chcą rodzić.